
BRUKSELA W ZASIĘGU RĘKI (DLA KAŻDEGO?)
Na zaproszenie europosła Dariusza Rosatiego miałam przyjemność przez prawie trzy dni zwiedzać siedzibę Parlamentu Europejskiego. W kilku słowach trudno opisać wszystko, co zobaczyłam. Jednak to, z czego słynie Belgia to: czekolada, koronki i frytki! Tak, tak, frytki to nie wynalazek amerykański, ale europejski. Wszystkie posiłki, jakie nam serwowano, były z frytkami. Natomiast prawdziwy rarytas to frytki smażone na smalcu i z majonezem! No nie skusiłam się, ponieważ ziemniaki to nie moja bajka, a w dodatku z majonezem? Ale byli tacy, co się zachwycali. Ale za to czekolada to juz bliżej mojej bajki. Ale to nie bajka, to niebo w gębie!!! (przepraszam za gębę). Osławione praliny są wyśmienite. Myślałam, że praliny to najgorszy rodzaj wyrobów czekoladowych, ale nie w Belgii.
Od białej przez mleczną do kilku rodzajów ciemnej czekolady, z alkoholem, z orzechami, z migdałami, różne kształty i wariacje. Na Grand Place ( Stare Miasto) są wybrukowane uliczki, urokliwe i .... pachnące właśnie czekoladą. Malutkie sklepiki oferują nawet ręcznie przygotowane wyroby - cudeńka. Na wielu wystawach sklepowych oczywiscie motywem przewodnim było EURO, czyli masa czekoladek w kształcie piłki nożnej. To tyle dla ciała, teraz coś dla ducha. Sama Brulsela budzi mieszane uczucia - budynki są tam głównie budowane z cegły, kamienia lub piaskowca - wszystko belgijskie. Nowoczesna zabudowa to metal i szkło (coś podobnego do szkła oczywiście). W Brukseli rezyduje też monarcha z rodziną (dla przypomnienia: Belgia jest manarchią). Miałam okazję być pod siedzibą króla, która robi wrażenie głównie ze względu na ogrody - pięknie przystrzyżone żywopłoty i kwiaty. Zwiedziłam też wiele pięknych miejsc, które są uwiecznione na zdjęciach, w tym także piękne miasto pod Brukselą - Brugię. To właśnie tam można kupić przepiękne koronki ręcznie dziergane: serwetki, fartuszki, bieżniki i wielkie obrusy. Oczywiście cena robi wrażenie, zwłaszcza w w walucie euro. Jednak głównym celem był Parlament Europejski. Imponujący kompleks budynków, który zapewne znacie z telewizji, z flagami krajów członkowskich przed wejściem. Ale zanim się wejdzie to trzeba trzy razy zdjąć pasek od spodni (zrobiłam to) i dać torby do prześwietlenia. W Brukseli jest obecnie tzw. żółty alert, czyli podwyższony stan zagrożenia atakami terrorystycznymi. Dlatego widok żołnierzy z karabinami na ulicach nie dziwi, a na pewno takie środki bezpieczeństwa w takiej instytucji. Odwiedziłam Parlamentarium - muzeum Unii Europejskiej. Tam lektor w przenośnym urządzeniu opowiada o początkach powstania Unii i przyczynach utworzenia tej organizacji. Jest to muzeum interaktywne, gdzie z pomocą urządzeń multimedialnych można zdobywać wiedzę we własnym tempie i przy wybranych przez siebie stanowiskach. Szczególnie jedna sala zroniła na mnie wrażenie: podłoga to mapa Europy.
Przy pomocy specjalnych urządzeń (przypominających maszyny sprzątające w supermarketach) można najechać na dowolną stolice europejską i wysłuchac informacji na wiele tematów związanych z tym państwem. Świetna zabawa zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Kulminacyjnym momentem było oczywiście spotkanie z profesorem Rosatim na jego wykładzie w budynku Parlamentu. Europoseł opowiadał nam o pracy w tej instytucji, niektórych europosłach z Polski, którzy nie mówią w żadnym obcym języku, co budzi delikatnie mówiąc zdziwienie innych europosłów. Bo w dzisiiejszych czasach "prowadzanie się" z tłumaczem nie jest w dobrym tonie. Były zdjęcia z panem profesorem, wymiana zdań, również o Brexicie, czym powinniśmy być zaniepokojeni. Siedziałam także na sali, gdzie obradują europsłowie - robi wrażenie. Ale cała wycieczka nie odbyłaby się, gdyby nie wspaniali młodzi ludzie - asystenci europosła Dariusza Rosatiego. Pracują w Brukseli, znają języki, są operatywni i niesamowicie pracowici. Nie wspomne już, że wykazuja się umiejętnościami organizacyjnymi. Przy tym zawsze mili, spełniali każdą niemalże naszą zachciankę. Dlatego tak zatytułowałam ten artykuł: owszem, dla każdego do zwiedzania, ale nie dla każdego do pracy jako asystent europosła.
Jednak dla kilku osób z naszej szkoły znalazłoby się tam miejsce. Potraficie być pracowici, potraficie się uczyć i doskonalić, więc zachecam do zainteresowania się tym zagadnieniem. Dla mnie jest juz za późno i żałuję, że nie miałam okazji ubiegać się o pracę w Parlamencie Europejskim. Gdybym dzisiaj mogła i miała takie życio0we doświadczenie, jakie mam, to nie przegapiłabym takiej szansy. To jest wielki świat! Jeśli ktoś z was chciałby się więcej dowiedzieć o możliwościach pracy, to zapraszam do mnie - mam namiary do biura poselskiego europosła.
Barbara Smolska-Nazarek